SIGMA 50/1.4 A DG DN - nowa 50-tka na rynku

Recenzja  obiektywu  SIGMA 50/1.4 DG DN Art (Sony FE)

07.02.2023 
Artykuł reklamowy (choć jak zawsze staram się oceniać obiektywnie) . Dziękuję dystrybutorowi obiektywów SIGMA w Polsce za przedpremierowe dostarczenie obiektywu do testu :) 
 
 
Dziś mam przyjemność (po raz kolejny) premierowo zaprezentować Wam nowy obiektyw od Sigmy, mianowicie 50/1.4 A DG DN przeznaczonego do bezlusterkowców (w tym przypadku z mocowaniami Sony E oraz L). To uzupełnienie linii DG DN na które większość z nas chyba czekała, zresztą zapowiedzi obiektywu pojawiały się już od jakiegoś czasu w różnorakich przeciekach.
 
 


Japoński producent w samych superlatywach opisuje swoje nowe szkiełko - zauważalnie mniejsze gabaryty od wersji DG HSM (średnica filtra zmniejszona do 72mm), mniejsza o 25% waga (660g vs 880g), pierwszy w serii Art liniowy silnik HLA, poprawiona koma oraz ostrość (dorównująca flagowcowi Sony 50/1.2 GM). Jak jest w praktyce ? Sam byłem bardzo ciekaw.

Zacznę od wykonania obiektywu - tutaj w zasadzie jest prawie analogicznie jak w przypadku obiektywu 35/1.4 DG DN - obiektywy te mają nawet zbliżone do siebie gabaryty i wagę. Tradycyjnie już na korpusie umieszczono programowalny guzik AFL, przełącznik AF/MF oraz blokadę pierścienia przysłon i przełącznik trybu jej pracy (płynna i skokowa). Obiektyw naturalnie jest w pełni uszczelniony. Szkoda, że nie postanowiono zastosować porowatej faktury, jak w przypadku nowego 60-600 - tubus obiektywu a przede wszystkim osłona przeciwsłoneczna są gładkie i podatne na zarysowania.
 
 
   

Co ciekawe obiektyw wcale nie jest taki mały. Owszem, jest mniejszy od wersji DG HSM, no ale jednak to był obiektyw z "wbudowanym" adapterem, a tutaj mamy konstrukcję zaprojektowaną specjalnie pod bezlustra. W praktyce Sigma 50/1.4 DG DN jest odrobinę dłuższa nawet od wspomnianego 50 GM o kilka mm, a z założonymi osłonami przeciwsłonecznymi różnica jest jeszcze większa. Trochę szkoda, że nie postawiono tutaj na maksymalną miniaturyzację, jak to miało miejsce w przypadku modelu 85 DG DN. Na szczęście waga obiektywu jest faktycznie odczuwalnie mniejsza (zarówno od poprzedniej wersji jak i również od wymienionego G-Mastera, choć nie zapominajmy, że ten ostatni ma światło f/1.2).
 
 

Wiadomo, że miniaturyzacja nie zawsze idzie w parze z jakością optyki, a tutaj producent naprawdę wychwala świetne MTF-y. I to nie są wyłącznie przechwałki. Zrobiłem troszkę zdjęć, choć styczniowe warunki pogodowe nie rozpieszczały i muszę przyznać, że to kawał dobrego, ostrego szkła. W porównaniu do 50/1.2 GM do którego akurat również miałem dostęp wygląda to naprawdę bardzo porównywalnie, a może nie każdy wie, ze pod względem optyki GM to istny potwór, ostry nawet od przysłony 1.2. Sigma co prawda 1.2 nie posiada, aczkolwiek różnica między przysłonami 1.2 i 1.4 nie jest aż tak duża, jak by się mogło wydawać i co będziecie mogli zobaczyć na przykładach poniżej.
 
 
 
 
 
 
Sony w mojej ocenie można traktować jako obiektyw wzorcowy, zarówno pod względem optycznym jak i mechanicznym. No ale jego cena jest niebagatelna - to koszt ok 10 tys zł. Sigma została wyceniona na nieco mniej niż połowę tej kwoty (sugerowana cena detaliczna w Polsce to 4490 zł). I w mojej ocenie naprawdę dotrzymuje kroku droższemu produktowi. Jej AF jest ultra szybki, porównywalny z 4-silnikowym rozwiązaniem w G-Masterze. Ostrość i plastyka, co widać na załączonych obrazkach też jest na zbliżonym poziomie. Owszem, Sony to jak już wspomniałem światło f/1.2, ale w praktyce to oznacza 1/3 EV krótszy czas naświetlania i nieco płytszą głębię ostrości. To naprawdę niewiele i zauważalnie mniej niż np. pomiędzy obiektywami o świetle 1.4 a 1.8. Sama rozdzielczość choć minimalnie na 100% zbliżeniu ustępuje GM, to wciąż jest na bardzo wysokim poziomie. I to nawet na brzegach kadru. 
 
 
Ostrość na środku kadru (zdjęcie w oryginalnym rozmiarze: LINK )
 
 
 
Ostrość na brzegu kadru (oryginalny rozmiar: LINK )
 
 


Niestety, nie byłem wstanie ze względu na warunki porównać obiektywy pod ostre światło, ale jeśli się nadarzy okazja, to uzupełnię tą recenzję o kilka zdjęć pod słońce.


Chyba już tradycyjnie, przechodząc do opisu winietowania i dystorsji można powiedzieć że mamy do czynienia z delikatnymi wadami. Delikatnymi - bo producenci często ostatnio bagatelizują te aspekty zasłaniając się łatwą możliwością korekty zarówno zniekształceń jak i dystorsji. Dobitnym przykładem jest tutaj ostatnia premiera Sony - obiektyw 20-70, który na szerokim kącie bez korekcji przypomina bardziej rybie oko niż obiektyw rektalinearny. Jeśli już jesteśmy przy dystorsji, Sigma 50/1.4 DG DN wykazuje zauważalną "poduszkę", czego chyba wcześniej nie widziałem w żadnym obiektywie o tej ogniskowej. Poprzednik, czyli wersja DG HSM była prawie niemal idealna pod tym względem. Oczywiście, włączenie korekty dystorsji w aparacie w zasadzie załatwia sprawę, tak samo, jak korekta w oprogramowaniu RAW (po lewej przed korektą, po prawo po korekcie). 
 
 
 
Nieszczególnie zachwyca również poziom winietowania, zwłaszcza na maksymalnym otworze przysłony. Domknięcie obiektywu zauważalnie niweluje winietowanie, ale nawet przy f/8 widać delikatnie zaciemnione narożniki. Jak sięgnę pamięcią do mojej recenzji Sigmy 85 DG DN, to tam było dokładnie tak samo. Miniaturyzacja, jeśli nawet niewielka jak się okazuje wymaga kompromisów. Tutaj tak samo jak w przypadku 85mm postanowiono postawić na rozdzielczość kosztem winietowania, dystorsji i nieco mniejszej wagi.
 
 


Zbliżamy się do podsumowania, choć w sumie na temat 50-tki pewnie napisałbym więcej gdyby nie fakt, że w zasadzie uzupełnia całą nową linię stałek Art z serii DG DN i wnioski na temat każdej z nich są bardzo podobne. Sigma 50/1.4 DG DN jest naprawdę bardzo dobrym obiektywem, ale też obiektywem, który nie zaskoczył mnie ani pozytywnie, ani negatywnie. Jest dokładnie takim obiektywem, jakim spodziewałem się, że będzie. I nawet cena na poziomie 4500 zł jest ceną, jaką przewidywałem. Najbardziej zaskakuje i w sumie cieszy mnie fakt, że będąc obiektywem o ponad połowę tańszym od Sony 50/1.2 GM tak naprawdę niewiele od niego odstaje jakościowo i nawet zysk z przysłony f/1.2 w przypadku Sony nie jest w praktyce aż tak bardzo widoczny. Oczywiście życzyłbym sobie wersji f/1.2, żeby był wilk syty i owca cała, a najlepiej 2 wersji, Art ze światłem 1.2 i C ze światłem 1.4 (choć o mniejszych gabarytach nawet kosztem jakości obrazu) no ale to nie koncert życzeń. Producent zaproponował jedno rozwiązanie i jak się okazuje bardzo porządne.
 
 
 
 
 
Pewnie padną Wasze pytania - a jak się ma w porównaniu do Samyanga 50/1.4 który jednak jest trochę tańszy i sporo lżejszy ? Cóż, w mojej ocenie Samyang jest bardzo dobrym szkłem, ale nie ma aż tak wysokiej rozdzielczości i przede wszystkim odstaje jeśli chodzi o AF, mimo, że w wersji II jest poprawiony to nie jest tak szybki jak w Sigmie DG DN i Sony GM. Ogólnie każdy z w/w obiektywów jest wart swojej ceny, choć w świetle jakości, jaką prezentuje Sigma muszę zweryfikować swoją opinię na temat stosunku jakości do ceny w przypadku flagowego Sony. Choć i tutaj chodzą słuchy, że ma być zaprezentowana wersja Sony 50 ze światłem 1.4, choć w mojej ocenie to by było nieco dziwne, jeśli byłyby 2 G-Mastery o tej samej ogniskowej. Są już nawet przecieki na temat ceny, która powinna oscylowac w okolicach 8 tys., czyli też sporo drożej od Sigmy. Poczekamy, zobaczymy. Póki co cieszmy się tym, co jest zwłaszcza, że Sigma wciąż utrzymuje relatywnie umiarkowany poziom cenowy w porównaniu do systemowych szkieł. 
 
 
 
 
 
Podsumowanie: 
 
++ bardzo dobra rozdzielczość obrazu w centrum i na brzegu kadru - dorównuje nawet GMasterowi
+ nowy w serii Art, bardzo szybki silnik liniowy HLA 
+ zmniejszona masa i gabaryty w porównaniu do wersji DG HSM
+ bardzo dobry kontrast i plastyka
+ bardzo dobra ergonomia obiektywu (przycisk, przełączniki, pierścień przysłony)
+ dobry stosunek ceny do jakości obiektywu
+ bezproblemowa praca AF w każdym trybie już w egzemplarzu przedprodukcyjnym
+ uszczelniona konstrukcja
+ 11-listkowa przysłona zapewnia ładny bokeh nawet po domknięciu
 
- wyraźne zniekształcenie ("poduszka") na zdjęciach bez korekty
- winietowanie w okolicach otwartej przysłony mogłoby być mniejsze
- podatna na zarysowania gładka osłona przeciwsłoneczna
 
Na koniec zgodnie z tradycją troszkę zdjęć próbnych w małym i dużym rozmiarze. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Zdjęcia w dużym rozmiarze do pobrania: >> LINK <<
 
 
 
Back to top